Z dyżurnymi wciąż mamy problemy. Cały czas trzeba ich pilnować, przypominać o obowiazkach, chwalić, gdy sami sobie o czymś przypomną (co jest miłe dla obu stron). Lub też minusiki stawiać w rubryce godzina wychowawcza, gdy czegoś zapomną.
Ostatnio np. Daniel, będący dyżurnym już drugi tydzień z własnego domagania się i przyjemności wyznaczenia go, spisał się jak należy, gdy w czwartek na naszych lekcjach sam z siebie nie nagabywany przez nauczyciela (piszącego te słowa) zabrał się do wycierania tablicy dwuskrzydłowej w sali 119. Wszyscy byliśmy zachwyceni jego pieknym wytarciem tej wielkiej tablicy. Prowdzącemu lekcję (a był nim piszący te słowa) z nieskrywaną satysfakcją przychodziło zapisywanie tak wspaniale przygotowanej tablicy. Dobrze szła lekcja i wszyscy byliśmy zbudowani z takim oddaniem realizowaną funkcją dyżurnego przez Daniela, naszego wiceprzewodniczącego.
Niestety duch ludzki słabym jest. Po wzlotach zaraz pojawia się upadek. W samouwielbieniu swoim nasz dyżurny zapomniał, że jego obowiazki nie kończą się na tym co już zdziałał. Wychodząc z klasy zapomniał o ponownym przygotowaniu tablicy dla po nas przchodzących. I tak po plusach minus się pojawił.
Moi drodzy nie zapominajmy. Dyżurni nie tylko na początku ale i na końcu lekcji obowiazki swoje pelnić mają.
Wychowawca misiówgumisiów sam misiemgumisiem nie będący.